Zabierałam się za tego posta...baaardzo długo. Nie wiem czy z braku czasu, a może z lenistwa.
Będąc w Świnoujściu (właściwie to zostaliśmy zaproszeni) poczułam klimat tego miejsca. Już dawno temu wydawało mi się to pięknym miejscem, jednak dopiero teraz zastanawiałam się...skąd u ludzi to uwielbienie Międzyzdrojów? Ble...(z całym szacunkiem do tych uwielbiających) ale mnie nie ciągnie. Nudzi mnie wręcz przebywanie w Międzyzdrojach, Kołobrzeg piękny - choć tam zawsze chłodniej.
A i do pociągu wsiąść łatwiej w Świnoujściu niż w Międzyzdrojach (z wózkiem rzecz jasna i tobołkiem z dzieciaczkiem).
Pierwszy raz słysząc o Karuzeli Cooltury, właściwie jadąc tam nie z tego powodu - byłam miło zaskoczona, że coś się dzieje.
No tak...ja nienawidząca opalania - jeździłam raczej w miesiącach "martwych" gdzie nic się tam nie działo, a może i dobrze?
Ludzi bardzo dużo, jednak co drugi to Niemiec...albo z innego kraju.
Nie powiem, żeby byli wszyscy serdeczni...ale miło.
Co do samej Karuzeli Cooltury - bardzo jestem zadowolona, że trafiłam na coś tak pomysłowego, ciekawe wydarzenie...i myślę, że wnosi co nie co.
Mnie samą jedynie interesowały namioty z zabawami dla dzieci - reszta to nie dla mnie, nie jestem w stanie jednak jakoś się przyzwyczaić, że większość Polaków nazywa "gwiazdami" pogodynki i inne podobne...to nie dla mnie. Chyba w zasadzie sama nie umiem określić, kto w tym kraju "gwiazdorzy" ;-) .
Karuzela Cooltury zaskoczyła mnie...częściowo bardzo przyjemnie, spotkałam Koziołka Matołka, stoisko - gdzie zakupiłam kilka magnesów na lodówkę z Koziołkiem (uwielbiam go!).
W namiocie odbywały się spotkania i rozmowy z dziećmi i rodzicami - przy których uczestniczyła między innymi Pani Dorota Zawadzka czy Pan Tomasz Kammel. Dzieciaki miały dużo terenu, możliwość układania czy rysowania...czytano bajki, nie było mowy o nudzeniu się!
W namiocie obok były roboty i zabawy z nauką...obok w tym samym namiocie zaś LEGO.
O ile same roboty były ciągle zajęte i nie łatwo było się do nich dopchnąć o tyle do LEGO był dostęp i można było budować do woli - co uradowało Grzesia.
W strefie LEGO było także stoisko sklepowe - można było kupić klocki...w cenie odstraszającej prawie każdego, jednak słowo się rzekło...obiecaliśmy to kupiliśmy, z ogromnym uszczerbkiem na naszym portfelu... no może nie ogromnym, ale za to byłyby zapewne dwa takie zestawy klocków ;-).
W strefie LEGO odbywały się co godzinę konkursy - i tu powiem dlaczego Karuzela Cooltury była tylko częściowo przyjemna...
BRAK WIEDZY NA TEMAT ZORGANIZOWANIA KONKURSU DLA DZIECI - wstyd...na prawdę wstyd. Konkurs był przeznaczony dla dzieci bez ograniczenia wiekowego, tak więc zapisałam 2,5 letniego Grzesia...a także jakaś mama zapisała 10 letniego syna czy 12 letnią córkę. Konkurs miał różne tematyki, co godzinę inną (swoją drogą - litości - dziewczyny, które prowadziły konkursy - trochę uśmiechu, nie wymagam wiele, ale stały jak na skazaniu...). Gdy przypadła kolej na nas, tematem było ulubione zwierzątko. Pomijam fakt, że chciałam pomóc małemu wygrzebać kilka klocków, żeby zbudował sobie zwierzaka - bo dzieciaki 8-10 letnie z nim siedzące zbierały prawie wszystko mu sprzed nosa a dziewczyna prowadząca skarciła mnie uwagą, że mamy nie pomagać dzieciom...no jasne. Zabawa zabawą, ale co jak mój malec nie może mieć zabawy i jednak potrzebuje jeszcze mojej pomocy (można by rzec - po co na konkurs poszedł, ale to dla frajdy a nie dla rywalizacji chyba się działo?).
Do brzegu - na początku orzeczono, że nikt nie wychodzi przegrany - dlatego podkusiłam się też między innymi na ten konkurs...lubię miejsca gdzie sprawiedliwie się traktuje dzieci (nawet jeśli jest rozpiętość wiekowa...jakoś to przełykam...sprawiedliwość!).
W trakcie konkursu mały zrobił misia...i przy małej pomocy mamy żyrafę. Byłam zadowolona (moja pomoc...no nie była wzorowa, bo ja nie z tych co potrafią budować cuda).
Konkurs zbliżał się ku końcowi - dzieciaczki zadowolone, piękne miały zwierzątka. Małpki, słonie czy też węże...a może i kotki - wyobraźnia nie zna granic, przecież nikt nie wymaga od nich fachowości, tym bardziej, że niektóre dzieciaki miały około 4-5 lat i były też takie w wieku Grzesia.
Dziewczyny "jury" stały tuż obok 10 latka, jego siostry i jakiegoś starszego chłopca...NAWET NIE ODWRÓCIŁY SIĘ DO TYŁU ŻEBY OBEJRZEĆ INNE PRACE! Ogłosiły wygraną tych starszaków - dostali po samochodziku z LEGO CREATOR. Chłopcy z tyłu krzyczeli "proszę Pani, może Pani podejść", "proszę zobaczyć co zbudowałem!"...zero reakcji - brak słów.
A więc trójka dostała samochody...a cała reszta, na którą nawet dziewczyny nie zwróciły uwagi dostała po nędznej naklejce.
Potrafię doceniać wszystko, na prawdę - ale na litość boską...nie cierpię, gdy ktoś mówi, że nikt nie wychodzi przegrany a jedni dostają samochody a inni naklejkę... i nie wzruszyłoby mnie to może tak bardzo - gdyby nie fakt, że widziałam płaczące (oczywiście te mniejsze) dzieci "dlaczego nie dostałem autka, a on dostał?"...i ta myśl "byłem gorszy?" (ciężko porównać pracę 3 latka do 10 latka...)
Nie wspominam tego dobrze - mam nadzieję, że popracują nad organizacją. Sam pomysł z LEGO i możliwością zabawy - bardzo fajny, za co dziękuję.
Na przeciwko namiotu stało stoisko promujące zajęcia Socatots, bardzo fajnie zorganizowani Panowie - każde dziecko nagradzane tak samo (brawo!) za przejście toru przeszkód, sprytni i pomocni dzieciaczkom w każdym wieku. Zachęcali oczywiście do spotkania się na zajęciach - popieram takie rzeczy dla dzieciaków, pomagają w dobrym rozwoju, uczą tego, że sport nie jest zły a może być doskonałą zabawą.
Mimo wszystko, bardzo podobało mi się samo wydarzenie jakim jest Karuzela Cooltury, nie były to przecież tylko spotkania dla dzieci - ale i dla dorosłych, spotkania z osobami ważnymi, znanymi; warsztaty, wywiady. Działo się bardzo dużo, jednak nie na tyle dużo (a może nas to po prostu nie interesowało tak bardzo) by spędzić tam cały weekend słuchając przemów czy oglądając jak ktoś gotuje...nie, nie!
Więc korzystając z pięknej pogody wybraliśmy się spacerem do Ahlbecku - bardzo fajny wybór, spacerek nas wymęczył (G protestując nie wychodził z wózka - bo po co się męczyć). A jak tam spokojnie...
A na koniec dnia, pod wieczór...gdy już wszyscy uciekają z plaży - to my na plażę :) tak najlepiej!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz