Jak zwykle po czasie niebywania nadchodzi moment nadrabiania...i tak oto:
Nasze wspaniałe postępy Grzesiowe...
a)"nie tsieba" - nie trzeba (co jest już nagminnie wykorzystywane w każdej sytuacji, np gdy proszę o to by dał mi rękę...albo zrobił coś"
b)"muma" - moje
c)"mum" - mój
d)imiona niektórych dzieci, które zna
e)"hala" - Ela (z bajki)
Nie muszę wspominać, że czuję lekką ulgę, że moje dziecko zaczyna wypowiadać słowa, które mają sens :) choć nadal ułatwia sobie życie tworząc swoje skróty...
Jasne, całe życie kombinujemy, by iść na skróty...robić coś szybciej. Połowa sukcesu za nami.
Nie mając czasu na nic, zagubiłam moją maszynę do szycia, zagubiłam wenę na pieczenie...ale musiałam - urodzinowo w końcu dla rodziny upiec ciasto. Nie dało się tego ominąć.
I przepyszne faszerowane papryki - nawet nie pamiętam co tam było...dużo kombinacji, począwszy od pieczarek kończąc na chilli, które trafiło się całkiem przypadkiem osobie, która nie przepada za nim ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz