niedziela, 3 listopada 2013

Uciekaj chorobo!

Choróbska ciąg dalszy...
myślałam, że do tego czasu już dawno zapomnimy, a jednak...ciągnie się i ciągnie.
Było kilka dni, że lżej i lepiej się oddychało, ale znów wróciło.

Poratowałam się FRIDĄ i ściągamy katar, polepszyło się...i już byłam w pełni szczęśliwości - a tu zaatakowało coś znów. Mały od rana snuje się i smuci...ucho chowa - BOLI.
Ratunku!!!!!!!!!
Polecieliśmy do przychodni, gdzie dyżur miała pediatra, stwierdziła, że podać kropelki do nosa i do ucha (ucho boli od katarku)...i antybiotyk też nam dała.
Choć w sumie nie wiem po co, ok...nie jestem mega przeciwniczką antybiotyków, ale wcale też nie jestem zwolenniczką na podawanie ich gdy dziecko już jest w stanie dużo lepszym niż było (a bez antybiotyków się jakoś obyło). Stwierdziłam, że to przemyślę i skonsultuję jednak z naszą pediatrą czy trzeba podać antybiotyk, ona nie lubi antybiotyków, woli inne sposoby - inhalacje, inhalacje i inhalacje + czyszczenie nosa.

Martwi mnie tendencja wśród lekarzy, że nie próbują pomagać dzieciom, dorosłym...tylko pakują od razu w antybiotyki.
Jestem sama tego przykładem, od najmłodszych lat faszerowana antybiotykami - bo lekarz tak kazał, bo tak być powinno.
Mając lat kilkanaście infekcji miałam chyba po 2 na miesiąc...i antybiotyk, antybiotyk - a nie każdy nawet pomagał.
Dopiero po jakimś czasie się zawzięłam (ok, kłamać nie będę...gdybym nie zaszła w ciążę to pewnie bym w tym tkwiła dalej) - gdy pomyślałam o dziecku, zakupiłam inhalator i jakimś sposobem każde przeziębienie leczyłam inhalacjami...i wychodziłam z tego bez szwanku. O rety, da się? da się!

Polecam na przyszłość - zaopatrzyć się w inhalator, sól fizjologiczną...i inhalować ile sił, albo ile pieniędzy starczy na prąd i sól fizjologiczną ;).

Nasz inhalator (w sumie nawet nie wiem czy jeszcze jest dostępny na rynku):

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz