poniedziałek, 7 października 2013

Zaszyta

Zaszyłam się w kąciku swojego mieszkania, szyjąc...
i tak uszyłam kilka ubranek, bardzo podoba mi się to.
Jednak chyba zaszyłam się doszczętnie bo zapomniałam o szarej rzeczywistości!


Od września Grześ chodzi do przedszkola. Na początku miałam obawy, chyba jak każda mama.
Wszystko cudownie wyglądało, zabawy, mama miała chwilę oddechu...choć ledwo dziecko zaprowadziła i już musiała lecieć odebrać, ale satysfakcja, że ma kontakt z innymi dziećmi i ma możliwość pobawić się z nimi była jednak nie do pokonania.
Choć pięknie było tak szybko jak się zaczęło to i skończyło. I jak zwykle bywa...dziecko idzie do przedszkola to choruje. Ja...matka nieprzyzwyczajona do chorób własnego dziecka obawiająca się każdego kichnięcia, musiałam w końcu trafić na to....apsik!
Rozchorowało się dziecko na dobre, a ja za nim...i tak ciągniemy nosami od 2 tygodni.

Jako, że tonący brzytwy się chwyta, zaczęłam kombinować i ratować nas od nudy. Spacery, spacery...zabawa samochodzikami, a po kilku dniach ja już tych samochodzików miałam serdecznie dosyć.
Chyba barbie też bym nie zdzierżyła, więc chciałam dziecko edukować, ale ono jakoś oporne.
Od rodziny nasłuchałam, że antybiotyk zapodać, ale po co...jak nie trzeba. Toteż udałam się do znachora...zwanego lekarzem rodzinnym. Dostaliśmy kilka leków i siedzimy.
I co tu robić? dumamy...

Znalazłam...MEMO DŹWIEKOWE - do roboty, jako, że teraz na topie w naszym przedziale wiekowym jest podarunek zwany "kinder niespodzianką" to uzbieraliśmy kilka pojemniczków. Powsypywałam różnych różności, które miałam pod ręką (nie ukrywam...improwizowałam. Pieniążki, ryż, gorczyca...sól i nawet sucharków dwa.
Pomysł zaliczony do udanych, bawimy się!


I jakże pięknie się bawiliśmy, dopóki Grześ nie dostrzegł w przychodni - dziewczynkę z P-O-C-I-Ą-G-I-E-M.
Całą drogę jojczył o ciuchci...małej ciuchci. A, że spraw kilka było do załatwienia to jojczył tak 2 godziny...
Wróciliśmy do domu, to spotęgował swoje jojczenie...moje uszy wzywały o pomoc.
Eureka! znalazłam...ciuchcia, którą dostał na święta i potem kompletowaliśmy gadżety do niej - jest...na szafie.
Wypakowaliśmy w 5 minut, dziecka nie ma...zabawy nie ma końca. Nie ukrywam, też uwielbiam bawić się kolejką!!!


Zabawa wzywa, więc zmykam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz